Hej bardzo Was proszę o opinię.
Mam 27 lat. Progenie odkąd pamietam. Od jakoś 8 r.z nosiłam aparat na noc i funde (jak dobrze pamietam nazwe). Ogólnie jakoś z 4 lata temu byłam u dr Warych i w sumie powiedziała, ze wada została zakamuflowana Ok i nie powiedziala by, ze jest tak duża gdyby nie zobaczyła zdjęcia. Kwestie estetyczne mnie nie interesują, bo już się przyzwyczaiłam do siebie i uważam, ze nie na tragedii. Jednak widzę, ze cześć prawa szczęki się wysunęła. Dr. Warych wtedy mi mówiła ze już się mocniej nie da nic zrobić oprócz operacji, wiec na tamten moment sobie odpuściłam. Zastanawia mnie jedynie jakie jest ryzyko, ze wada się pogłębi. Ortodontka, która robiła mi leczenie za dziecka powiedziała, ze do 21 r.z kości rosną i wada tez a później już się zatrzyma. Coś czuje, ze trochę mnie ściemnila, bo teraz cześć szczęki się wysunęła. A lewa strona jest na styk ze szczeka górna. Ale do sedna - cholernie nie chce tej operacji. Boje się jedynie, ze będzie coraz gorzej i żuchwa wysunie się przed górna szczękę. Czy operacja to konieczność? Już jestem trochę stara i nie chce mi się "bawić" w takie rzeczy, ale boje się konsekwencji. Jakie one mogą być? Boje się tego przygotowania do operacji i pogorszenia wyglądu, ze sobie z tym nie poradzę i 2 lata nie wyjdę na ulice. Ile takie przygotowanie może trwać? Mam inne plany - rodzina, dzieci itd. A tu kolejne lata uciekną. Tylko jeśli ma być coraz gorzej i miałabym zacząć za kilka lat? To szkoda czasu? Dziękuje Wam za wszystkie opinie. Wiem, ze i tak pewnie będę musiała iść do ortodonty albo chirurga. Będę wdzięczna Wam za odzew. Jeśli miałabym pewność ze zostanie jak jest to odpuszczam temat, ale nie chce obudzić się z "ręka w nocniku".